Znów witam po długiej nieobecności. I po raz kolejny sama – cóż. Zapał Szpilki się stępił, nie dotrzymałam obietnicy (za co przepraszam) i nie przyszpiliłam jej do ściany, nie mam też czym zaostrzyć jej koniec. Kartka zostaje czysta, nic jej nie przebije. Ale to nie znaczy, że blog wygaśnie. Póki w Szpilce nie rozpali się